sobota, 11 lipca 2020

Jak powiedzieć przepraszam?

Stało się, to prawda. Pokłóciliście się, pożarliście, wypluliście sobie wszystko w twarz, wyrzuciliście z siebie cały jad, wyciekło, wylało się, w pewnym stopniu pewnie ulżyło. Masz teraz wolną głowę, luz, nic ci nie ciąży, nie utrudnia życia. Powiedziałeś, co chciałeś, choć dusiłeś to w sobie od lat. Uwierało, co? Myślę, że trudno było z tym żyć, uśmiechać się, witać, rozmawiać z tym ciężarem w głowie. Znam to. Pewnie chciałeś zrobić to już dawno, ale ciągle coś cię hamowało, aż pewnego dnia mleko się wylało. I co teraz? Niech zgadnę. Pewnie ze sobą nie rozmawiacie, co? Unikacie się jak ognia. Wręcz nienawidzicie. Boli? Pewnie na początku nie. Przecież miałeś rację, wiedziałeś, co robisz, czekałeś na ten moment od lat. Ale z czasem coś zaczęło przeszkadzać, w głowie zakiełkowała jakaś myśl, uczucie, a raczej poczucie. Tylko czego? Już wiem. Braku. Pustki, jaka pozostała po tej osobie. I to się rozrosło, aż zaczęło męczyć, boleć, uwierać, na nowo. Wróciłeś do punktu wyjścia, mam rację? Wcześniej ciążył na twoim sercu jad, który z siebie wyplułeś, a w tej chwili uwiera pustka, której nie potrafisz wypełnić. A teraz powiedz mi, czy było warto?
W pewnym stopniu nie żałujesz, bo prędzej, czy później by do tego doszło. Wiesz, że nie potrafiłeś inaczej, musiałeś to z siebie wtedy wyrzucić. Problem jest gdzie indziej. Bo widzisz, kiedy wizualizowałeś sobie w głowie tę rozmowę, w ogóle nie wziąłeś pod uwagę tego, co wydarzy się później. Zapomniałeś, że przecież skutkiem tego, będzie strata i, że za jakiś czas bardzo trudno będzie ci się z tą stratą pogodzić.
A teraz jesteście daleko od siebie, może nie setki kilometrów, może to tylko ulica, ale życiowo wasze ścieżki już się nie przecinają.
Co teraz z tym zrobić? Przecież nie zadzwonisz, daj spokój, wiemy, że tego nie zrobisz. Nie napiszesz, bo wszystko, co miałeś do powiedzenia, zostało już powiedziane. Tylko jak pozbyć się tej cholernej pustki? Nauczyć się z tym żyć? Można, tylko, czy na pewno tego chcesz? Ludzie nie potrafią ze sobą porozmawiać, kiedy wydarzy się między nimi coś złego. Nie potrafią wyjaśnić tego, co się wydarzyło, usiąść i wzajemnie siebie przeprosić. Nie potrafią, bo wolą czekać. Na ruch tej drugiej osoby, na jakiś gest, na słowo. I tak mijają dni, miesiące, czasami nawet lata i człowiek nie uświadamia sobie, że właśnie traci w życiu kogoś ważnego i że ten człowiek już nie wróci, nawet nie w innym życiu, miejscu, czasie, czy osobie. Nie wróci już nigdy. Zatem zapytam ponownie, czy to wszystko jest tego warte?
Wiesz, że za chwilę może być za późno, że ten człowiek odejdzie i nawet jeśli kiedyś się spotkacie, on już nigdy nie będzie taki sam. Będzie inny, zmieniony przez czas, miejsce i ludzi, którzy go ukształtowali. Ludzi, wśród których nie było ciebie. Mówią, że czas leczy rany. Nie sądzę, na pewno nie w tym przypadku. Takiej straty nie uleczy żaden czas. Jego upływ z każdym dniem będzie tylko bardziej boleśniejszy, dotkliwszy. Będzie ci uświadamiał, jak bardzo ci tej osoby brak i jak bardzo nikt inny tego braku nie wypełni.
Zatem, jak powiedzieć przepraszam? Przede wszystkim szczerze. 
I przestań już kalkulować, co warto, a czego nie, co się bardziej opłaca, z czym łatwiej żyć. Pomyśl tylko, kiedy życie było prostsze, znośniejsze, kiedy łatwiej było ci znieść porażki, do kogo dzwoniłeś, pisałeś, kiedy chciałeś się pośmiać, popłakać, wyżalić, kim do cholery był dla ciebie ten człowiek?
Nikim?
Z pewnością teraz tak nie odpowiedziałeś.
Był przecież wszystkim. Był ważny. Był zajebiście bliski twojemu sercu.
Był.
Zrób tak, żeby jutro móc powiedzieć: on JEST moim człowiekiem, moją osobą, moim wszystkim.
Zatem teraz, kiedy już tyle wiesz i kiedy twoje myśli zostały rozłożone na części pierwsze, pozwól, że zapytam po raz ostatni - czy było warto?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz